wtorek, 20 grudnia 2022

Stukanie w sufit.


 Dziś mam historię od pani Katarzyny (imię celowo zmienione). Wspomnę tylko, że pani Katarzyna nawet wyraziłaby zgodę, bym przyjechał, ze sprzętem, ale jej mąż by się nie zgodził, bo zupełnie nie wierzy w to co się dzieje w ich domu i strasznie irytuje go, gdy tylko się o tym wspomina 😅.

Więc tak:

Jak twierdzi pani K. do domu kupionego przez jej rodziców sprowadzili się gdy miała 11 lat. Już wtedy czuła się w nim nieswojo, a najbardziej pamięta, że nie zaświeciła nigdy żyrandola, bo zawsze miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje. I tak do około 20-roku życia, kiedy urodził jej się syn. Gdy maluch miał roczek to zdarzył się kilkudniowy epizod podczas którego kołysany do snu niemowlak zanosił się płaczem ile razy nie spojrzał w stronę sufitu, na żyrandol właśnie - trwało to 3 dni z rzędu.

Jakieś 9 lat temu po godzinie 5 rano pani K. szykowała się do pracy i piła herbatę. Wtedy usłyszała pukanie w sufit - 3 głośne puknięcia. Przestraszyła się, ale stwierdziła, że nie będzie nikomu tego opowiadać. Nad kuchnią, a w miejscu z którego słyszała pukanie jest pokój jej syna, który jeszcze sobie smacznie wtedy spał. Jak twierdzi pani K. w pokoju słychać kroki i odgłosy nawet jak syna nie ma w domu, a jej sceptycznie nastawiony mąż ruga dzieciaka, za to, że jak on wstaje na nocne zmiany o godzinie 2 w nocy to młody nie śpi, tylko łazi po pokoju, czemu dzieciak zaprzecza.

W czym jest sęk całej sprawy? A no w tym, że jak twierdzi pani Katarzyna jej rodzice kupili dom od starszego małżeństwa, które miało trzy córki. Jedna z córek powiesiła się w szkolnym internacie i zdaniem pani Katarzyny to ona nawiedza jej dom.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz