Nie będzie to wpis o "marach sennych", choć z uwagi na to o jakiej tematyce jest to blog temat zapewne kiedyś poruszę. Dzisiaj chciałem się skupić (choć dosyć pobieżnie) na ludzkich snach i nie na dziwnych, pokręconych snach jakie często nam towarzyszą podczas nocnego odpoczynku, a na tych, których znaczenia nie musimy szukać w senniku. Chcę się skupić na snach, które nie są dziełem przypadku, a i pokazują miejsca istniejące naprawdę. Nie jeden raz słyszałem nawet od bliskich znajomych opowieści o tym, że śniący im się zmarły bliski dawał im znak. Mój bliski przyjaciel Łukasz (heh, pierwszy raz nie zmieniam imienia 😅) opowiadał mi jak to jego zmarła babcia prosiła go we śnie, żeby pojechał do dziadka sprawdzić czy wszystko z nim dobrze. Sen nie dał mu spokoju, więc rano wsiadł w samochód i jako, że dziadek mieszkał to blisko wybrał się do niego. Na całe szczęście dla dziadka zjawił się u niego gdy rura pod zlewem ciekła i stary, mocno schorowany człowiek klęczał w kałuży wody próbując poradzić sobie z awarią. Łukasz naprawił usterkę i pomógł doprowadzić dziadkowi kuchnie do porządku. Czy w takim przypadku możemy mówić o zbiegu okoliczności? Jasne, że tak, ale wyśniona prośba zmarłej babci we śnie żeby akurat w ten sam dzień odwiedzić dziadka i sprawdzić czy u niego wszystko okej czyni ten zbieg okoliczności tak niesamowitym, że nie chce się wierzyć, że to tylko przypadek.
Przejdę jednak do opowieści pani Eweliny (tak, tu już imię zmienione 😅), bo głównie ta poruszająca wręcz historia zachęciła mnie do stworzenia posta na temat snów. Bez dalszego przedłużania już tą opowieść przytaczam:
"Opiszę Wam moją historię. Nie wiem ile w niej paranormalnych rzeczy, a ile zbiegu okoliczności.. Jak miałam 3 lata mój tata zginął w tragicznym wypadku kolejowym - pracował wtedy w pociągu ratunkowym kolei polskich i pojechali z chłopakami z pracy do zdarzenia po wypadku (przed Tarnowem). Miał wtedy 29 lat. Niestety wybuchła cysterna z etyliną od iskry z palnika którym rozcinali pociągi. Wszyscy zginęli. Przez całe moje życie (a mam już 49 lat) szukałam informacji o miejscu w którym zdarzył się wypadek. Śniło mi się to miejsce, taki nasyp kolejowy. Ale nie wiedziałam gdzie jest. Znałam tylko miejscowość wypadku z protokołów dochodzeniowych. Szukałam i artykułów i nawet w Krakowskich archiwach. Nic. Choć zginęło wtedy 4 pracowników kolei polskich. I tak szukałam przez 30 lat, a że moja nieżyjąca już mama nie była w dokładnym miejscu wypadku to nie mogła mi pokazać gdzie to. Szukałam bezskutecznie, aż 2 lata temu kiedy siedziałam w sobotę na balkonie nagle w internetowym serwisie Gazety Brzeskiej znalazłam artykuł o tym wypadku. Aż mnie zatkało, zamarłam. Od razu napisałam do redakcji z prośbą o kontakt do autora. Dali mi numer telefonu i zadzwoniłam... reszta była już jak z filmu. Okazało się że autor artykułu jest w moim wieku i jest takim historykiem-amatorem 😊. Prowadzi muzeum historii swojej miejscowości i jego tata opowiedział mu o tym wypadku. Pan redaktor odszukał w archiwach miejscowości stare wycinki z gazet i różnych miejscowych publikacji. Opisał go w celu upamiętnienia. Wyobrażacie sobie w jakim był szoku jak zadzwoniłam do niego? Córka jednego z osób o których pisał... No i umówiliśmy się, że tam przyjadę. Gdy się tam zjawiłam największym szokiem było dla mnie ze na nasze spotkanie ten pan przyszedł z tatą, który jako jeden z pierwszych przybiegł wtedy w 1978 roku na miejsce zdarzenia, bo tam obok mieszkał. Widział karetki, helikoptery i opowiedział mi wszystko z jego perspektywy. Ojciec pana redaktora wskazał dokładne miejsce gdzie się to stało. Ja mało pamiętam z tego spotkania, bo cały czas po prostu płakałam, bo z uwagi na to, że miałam wtedy zaledwie 3 lata to taty nie pamiętam... Co zdumiewające ja miałam ze sobą tylko kwiaty i znicze, ale Ci przemili panowie mieli ze sobą krzyż, kamyczki, folię, więc zrobiliśmy taki mały grób wśród traw (na zdjęciu poniżej). I już na koniec - to miejsce które mi ten starszy Pan wskazał to to było dokładnie to samo miejsce, które widziałam w moich snach... "
Czy zatem i historia pani Eweliny to zbieg okoliczności? Czy jest tak samo jak historia mojego przyjaciela Łukasza jest "czymś więcej"? Może w przypadku pani Eweliny jakaś nieznana siła - może zmarły tata spoza grobu, a może wielka potrzeba zaznania przez nią wewnętrznego spokoju - spowodowała, że wyśniła miejsce śmierci swojego taty dokładnie tak samo jak wyglądało w rzeczywistości? Bo jeśli sny pani Eweliny jak i sny mojego przyjaciela to zbieg okoliczności, to tak jak wspomniałem - zbieg okoliczności wręcz niesamowity, który każe wierzyć, że zbiegiem okoliczności wcale nie jest, a sny to zjawisko wymykające się już naukowemu wytłumaczeniu jako jedynemu słusznemu i nasi zmarli bliscy za ich pomocą są w stanie porozumiewać się z nami 😌.