piątek, 10 lutego 2023

Opętanie, którego nie było.

Dziś będzie wpis edukacyjny. Będę wdzięczny jeśli każdy czytający dotrwa do końca 😌.

Kilka dni temu lokalne media w Nowym Tomyślu lekko zawrzały, a to z powodu filmu z interwencji policji w miejscowości Grubsko, który pojawił się w sieci. Na nagraniu kilkoro funkcjonariuszy próbuje wejść do domu w którym znajduje się agresywna młoda dziewczyna. O ile na samym nagraniu nie widać twarzy dziewczyny to i tak funkcjonariusz, który udostępnił je publicznie powinien ponieść konsekwencje z tego tytułu, bo nie miał do tego prawa, a internauci poruszeni nagraniem zrobili swoje i internet szybko poznał tożsamość dziewczyny (już nawiasem skomentuje tekst jednego z funkcjonariuszy z tego nagrania: "Ja zarabiam tylko 5000zł" 😂😂😂 - nikt cię nie zmuszał do pracy w policji, sam wybrałeś ścieżkę kariery). Czemu piszę o tym na blogu o zjawiskach paranormalnych? Bo wraz z wypłynięciem nagrania z marszu pojawiły się komentarze i plotki, że dziewczyna wraz z innymi osobami bawiła się sławetną tabliczką Ouija, a na miejscu był nawet egzorcysta. Nikt z komentujących jednak nie przedstawił dowodu potwierdzających wizyty jakiegokolwiek duchownego w tym miejscu, a także posiadania przez dziewczynę nawet prowizorycznie zrobionej tabliczki Ouija. W dodatku nawet polskie youtubowe kanały o tematyce dotyczącej zjawisk paranormalnych umieszczały nagranie w sieci - nawet kanał "Strasznie Ciekawe" mający prawie 600 tys. subskrypcji. Cóż, jak to się mówi: "Mleko się rozlało" i ciężko będzie uniknąć internetowego linczu jaki może spotkać dziewczynę i nie mówię tu by całkowicie wybielić ją z jakichkolwiek zarzutów jakie stawiają jej internauci, ale by uzmysłowić tym internetowym pseudoekspertom, że czasem warto się ugryźć w język zanim się coś napisze. Dlaczego tak sądzę? Z jednego powodu: dziewczynę policja przewiozła do szpitala na badania, ale została wypisana, gdyż nie stwierdzono w jej krwi ani alkoholu, ani narkotyków - i tu jedyna rzecz, która jest dla mnie w tej sprawie dziwna: jeśli dziewczyna doznała załamania nerwowego wskutek schorzeń typu depresja, czy borderline, lub afektywność dwubiegunowa to czemu nie zostawiono jej na obserwacji? Nie wiem, może lekarska rutyna była powodem olania sprawy? Może dla dobra dziewczyny takowa informacja została zatajona? Można gdybać. Oburzeni internauci jednak nie dawali za wygraną i to tym bardziej, że do internetowej dyskusji włączyła się sama "bohaterka" tej historii.


I tutaj dochodzimy do momentu historii, który szczerze mówiąc podniósł mi ciśnienie, ale po kolei.

 Można wnioskować śmiało, że dziewczyna jest z patologicznej rodziny, bo ku temu są spore przesłanki w postaci screenów z FB i mini śledztwa na temat rodzin dziewczyny i konkubenta, które przeprowadziła moja informatorka. W dodatku na drugim nagraniu udostępnionym w sieci konkubent dziewczyny nazywa ją w bardzo wulgarny sposób, a sam chłopak ma wpisane w rubryce facebookowej dotyczącej pracy "szlachta baluje, a nie pracuje". Abstrahując od tego wszystkiego zachowanie internautów przedstawione na screenie pokazuje ludzką niewiedzę o czymś takim jak choroby psychiczne, a nawet depresja oraz na temat skutków i przebiegu takich chorób.

Czy ktoś podczas załamania nerwowego i ataku paniki może się tak zachowywać? Owszem może.

Czy ktoś chory po takim napadzie szału może na drugi dzień funkcjonować zupełnie normalnie? Owszem może.

I niezależnie od tego z jakiej rodziny pochodzi dziewczyna to popularyzowanie takich prostackich opinii internetowych pseudoekspertów psychiatrii i psychologii jest niesamowicie szkodliwe. Oczywiście nie wykluczam, że zasłanianie się taką chorobą przez bohaterkę nie musi być prawdą, bo może być to jej na rękę w sytuacji kiedy jest matką dwójki dzieci i nie chce by opieka społeczna jej je odebrała - zawsze osoba chora może liczyć na większą pomoc niż zdrowa po odstawieniu takich akcji jak ta. Popatrzcie na screena poniżej:


Jeśli dziewczyna faktycznie jest chora - a, że tak nie jest żaden z tych internautów udowodnić nie potrafi - to zrównywanie agresji chorego człowieka do agresji pospolitego przestępcy i podciąganie jej pod taki sam wymiar kary to zwykła ludzka podłość i głupota. Jeśli ktoś jeszcze nie rozumie o co mi chodzi to już tłumaczę w skrócie: nie bronię dziewczyny, ale chce naświetlić ogólnospołeczny problem niezrozumienia chorób psychicznych, bagatelizowania tematu depresji i ogólnej niewiedzy społeczeństwa na te tematy. To co ci ludzie piszą w odpowiedzi do bohaterki tej afery pokazuje jak nie mają pojęcia o temacie takich chorób i utwierdzają innych w przekonaniu, że takie zjawiska jak choroby psychiczne trzeba radykalnie zwalczać, a nie leczyć. I jak ludzie z problemami psychicznymi mają szukać u kogokolwiek pomocy skoro społeczeństwo z góry uznaje ich za śmieci i przestępców, albo zupełnie neguje istnienie doskwierających im problemów? 

Z własnego doświadczenia powiem wam, że zrozumieć takich ludzi to niesamowicie ciężka sprawa. Sam jako osoba zmagająca się z depresją, która ma/miała bliskich zmagających się z poważniejszymi problemami nie jestem w stanie dostatecznie dobrze opisać zdrowym ludziom tego jakie ta choroba sieje spustoszenie w ludzkiej głowie i żeby to zrozumieć nie widzę innego wyjścia jak samemu zostać nią dotknięty - czego oczywiście nikomu nie życzę, nawet tym pseudoekspertom piszącym takie komentarze.

Przepraszam za tak nietypowy post na blogu o zjawiskach paranormalnych, ale jeśli choć kilka osób czytając to zmieni zdanie na temat "chorób duszy" to i tak będzie sukces, a każde miejsce w internecie jest dobre na rozmowę o problemach trapiących nasze społeczeństwo, a takim bez wątpienia jest brak zrozumienia dla depresji i innych chorób psychicznych.

środa, 8 lutego 2023

Bruk, czy nagrobek?

 W dzisiejszym wpisie skupię się nie tylko na historii o duchach, ale na dosyć nieznanym społeczeństwu procederze, a mianowicie na używaniu starych nagrobków... jako materiału budowlanego 😕.

Zanim przejdę do historii pani Kamili (imię celowo zmienione - jak zwykle z resztą 😊) to przytoczę kilka przykładów z artykułów umieszczonych na serwisach internetowych. Jako, że żyjemy w dosyć konserwatywnym społeczeństwie i dla wielu ludzi (szczególnie starszych) rzeczą nie do pomyślenia i wręcz niemoralną jest używanie płyty nagrobnej do czegokolwiek innego niż upamiętnienia zmarłych bliskich temat wydaje się być zbytnio nie nagłaśniany przez samych przedsiębiorców trudniących się budowlanką, by uniknąć ostracyzmu społecznego, ale jak to z mediami bywa kontrowersja jest mocno poczytna i co jakiś czas na taki, czy podobny temat można trafić w sieci. Dodam jeszcze, że artykuły na temat całego procederu podesłała mi moja "informatorka" (która bardzo sprawnie robi reaserch w praktycznie każdej dziedzinie 😄) za co jestem jej serdecznie wdzięczny. I właśnie tak paranormalna historia pani Kamili dotycząca przedszkola w Szczecinie zostanie wzbogacona przeze mnie artykułami opisującymi jak to w tym mieście używano nagrobków jako budulca. Na koniec mam jeszcze małą informację dla moich czytelników, ale najpierw zapraszam do czytania 😀.

 Oto pierwszy z artykułów (napisany przez Onet): Link.

Tu artykuł TVN24:Link

Następne artykuł z portalu Naszemiasto.pl, który opisuje takowy temat: Link, link.

Tu galeria zdjęć pani Karoliny Freino: Link.

Tutaj coś jeszcze ciekawszego - profil pana Łukasza, który zajmuje się ratowaniem takich reliktów, by nie spotkał ich podobny los: Link.

A tu historia pani Kamili, którą udostępniała w internecie:

"Pracuję w przedszkolu, w którym straszy od wielu lat. Murek, który znajduje się w pobliżu budynku jest zrobiony z kawałków płyt nagrobnych starego, zlikwidowanego cmentarza (jak się przyjrzeć, to widać na tych fragmentach daty i kawałki nazwisk), więc może tu jest przyczyna. Może też być gdzie indziej. Ponoć dawno temu na terenie przedszkola jakaś kobieta (pracownik) powiesiła się. Ale nikt nie chce o tym rozmawiać. W każdym razie dzieje się dużo dziwnych rzeczy. W ciągu dnia, gdy są dzieci i ogólny gwar to nic nie budzi podejrzeń. Ale gdy w przedszkolu robi się pusto i cicho, wtedy coś się uaktywnia. Słychać jakby ktoś biegał po górnym holu w tę i z powrotem. Trzaskają drzwi. Słychać jakby rozmawiały jakieś kobiety. Wielokrotnie byłam świadkiem różnych dziwnych zdarzeń. Raz na moich oczach ktoś gwałtownie otworzył drzwi od szatni personelu. Stałam naprzeciw i dosłownie widziałam gwałtowny ruch, aż klucze w drzwiach się kołysały. To coś staje się bardziej aktywne wiosną i późną jesienią. Ostatnio przyszła do nas nowa pracownica, która nic nie wiedziała o psotnym duchu. Była sama w zmywalni i usłyszała za plecami kroki. Ktoś jakby wszedł do pomieszczenia i spytał "jesteś?" damskim głosem. Odpowiedziała więc "tak, jestem" i odwróciła się, a tam nikogo nie było. Przyszła przerażona do mnie i zaczęła mi opowiadać, bo myślała, że ktoś sobie z niej zażartował. Ogólnie nikt nie chce zostawać w przedszkolu sam i wychodzić ostatni. Żadna z nas nie odważyłaby się tam wejść po zmroku, albo przenocować."

I dalsza część, którą wysłała mi messengerem:

"Tak, dodam jeszcze, że kiedyś byłam w sobotę w przedszkolu, bo musiałam wziąć dokumenty. Poszedł ze mną mąż. W pewnym momencie zostawiłam go samego w jednej z sal i poszłam do pomieszczenia kuchennego. Jak wróciłam to spytał mnie z kim rozmawiałam. On słyszał rozmowę dwóch kobiet i był przekonany, że to ja z kimś rozmawiałam. Ja nic nie słyszałam. On jest typowym sceptykiem, a jednak usłyszał.

Ta kobieta która się powiesiła była albo woźną albo księgową. Przedszkole powstało w 1980 roku. Wcześniej na miejscu budynku były działki. Murek był tam nieco wcześniej, zlikwidowano pobliski cmentarz niemiecki i zmieniono go w park. Co do tej kobiety to pracownicy, którzy znali sprawę odeszli już na emerytury. Ostatnia osoba, z którą rozmawiałam o tym odeszła na emeryturę w zeszłym roku. Nie chciała mówić co dokładnie się wydarzyło i dlaczego. Opowiedziała mi jeszcze o takim zdarzeniu, że raz, późnym wieczorem włączył się alarm i przyjechała ochrona. Drzwi przedszkola otworzyła im kobieta i powiedziała, że wszystko w porządku, że przyjechała bo musi coś porobić i niechcący włączyła alarm. Ochrona pojechała. Kilka dni później pan z ochrony rozmawiał z jedną z woźnych i opowiedział o sytuacji i było wielkie zdziwienie, bo nikt z pracowników nie przyznał się, że był wtedy w placówce. Opis kobiety natomiast pasował do tej zmarłej".

Co do informacji końcowej o której wspominałem - nawiązałem współpracę z dwójką nowych znajomych: Dawidem i Agnieszką, którzy zajmują się urbexem i zjawiskami paranormalnymi, więc w końcu moje wyjazdy w teren dojdą do skutku 😁. Oczekujcie relacji z naszych wypraw na moim blogu, a tu łapcie link do kanału Youtube prowadzonego przez Dawida, gdzie wideorelacje też się pojawią:



Zjawiska paranormalne - czy w dzisiejszych czasach łatwo uwierzyć w duchy?

 Zjawiska paranormalne to coś budzącego emocje od dziesięcioleci. Jedni są wielkimi "fanami", drudzy wielkimi sceptykami. Niezależ...