Dziś mam dla was historię pani Edyty (imiona zmienione, standard 😉).
Przy okazji po krótce przedstawię wam mój pogląd na zjawisko wampiryzmu energetycznego. Jestem pewien, że każdy z was zna ten termin choćby tylko z nazwy. Co ciekawego wampiry - wyeksploatowane do granic możliwości poprzez hollywoodzkie filmy, a wcześniej popularyzowane przez Brama Stockera powieścią "Dracula" z 1897 roku - mają zaczątki w naszej, prasłowiańskiej kulturze, a samo słowo "wampir" wywodzi się od słowa "wąpierz" będące określeniem wysysającej krew istoty powstającej ze zmarłego człowieka. I tak jak wąpierz wysysał krew ze swoich ofiar, tak i wampir energetyczny - jak sama nazwa wskazuje 😅 - wysysa z nich energię, siły życiowe.
Podzieliłem wampiry energetyczne na dwa typy - paranormalny i nieparanormalny.
1. Typ paranormalny.
Spędzając sporo czasu na facebookowych fanpejdżach o tematyce zjawisk paranormalnych i przedzierając się przez masę bzdurnych postów wyławiałem czasem całkiem zgrabne i brzmiące ciekawie opowieści. Kilka z nich opisywało ludzi nie starzejących się zbytnio, wyglądających wręcz dwa razy młodziej niż powinny w których obecności inne osoby czuły się bardzo źle. Pojawiały się bóle głowy, poważniejsze problemy ze zdrowiem, czy kompletne wyczerpanie. W opisywanych przypadkach zdarzało się, że owa osoba za wszelką cenę chciała ich dotknąć i to wtedy czuli największy odpływ siły i dobrego samopoczucia. Zdaniem "ekspertów" z tych fanpejdży takie osoby są świadomie, lub nie naczyniem dla jakiegoś nadnaturalnego bytu, który albo sam, albo - o zgrozo - na skutek zamierzonego działania takiej osoby przylgnął do niej. Krótko mówiąc osoba taka jest narzędziem dla tego bytu służącym do żywienia się energią innych żywych istot. Najbardziej szokujące jest myśl, że ktoś może pozwalać jakiejś "obcej sile" krzywdzić innych w zamian za wieczną młodość choć (z drugiej strony powszechnie wiadomo co człowiek jest w stanie zrobić dla sił nam znajomych, np: dla pieniędzy 😅) .
2. Typ nieparanormalny.
No, ten typ wampira energetycznego jest znacznie powszechniejszy. Zwykle są to ludzie ze schorzeniami natury psychicznej typu borderline, afektywność dwubiegunowa, zaburzenia osobowości itp. Osoby takie ze względu na swoją toksyczność w relacjach międzyludzkich nie są lubiane w towarzystwie. Niejednokrotnie osoba taka poprzez swoje irytujące zachowania jest wręcz zdolna popsuć nawet najweselszą zakrapianą imprezę, a nawet psuć całkowicie atmosferę w miejscu pracy.
Obydwu typów należy unikać jak ognia, jeśli chcemy żyć w spokoju. Niestety typ nieparanormalny choć powszechniejszy to w pewnym sensie jest trudniejszy do wykrycia niż typ paranormalny, gdyż ze zjawiskami paranormalnymi jest tak, że jeśli już się dzieją to zwracamy na nie szczególną uwagę. One zaburzają naszą rzeczywistość, przeczą logice i nie dają się tak prosto wytłumaczyć. No, bo jak wytłumaczyć (i tu posłużę się anegdotką z jednego wpisu na facebooku) sytuację kiedy ktoś doznaje nagłej utraty sił za każdym razem, gdy pracując jako opiekun/pomoc domowa starszej pani zostaje przez nią dotknięty. Przy czym natarczywość tej staruszki w próbach chwytania kogoś mocno jest zadziwiająca, a w dodatku kobieta ta mając około 70 lat wygląda na nieco ponad 40 i lubi bawić się tarotem 😖. Takie sytuacje budzą w nas konsternację - nie wierzymy, a jednak strach często pozwala się odciąć. A w przypadku wampirów energetycznych nieparanormalnych? Nasza czujność może być uśpiona przez wzgląd na "prozaiczność" tego typu wampiryzmu. Czasem nie zauważamy ile nerwów i zdrowia psychicznego może nas kosztować toksyczne zachowanie takich osób, a jeśli już to widzimy to dosyć późno. To w połączeniu z faktem, że wampirów energetycznych tego typu jest nieporównywalnie więcej niż tych paranormalnych czyni je tymi niebezpieczniejszymi.
Historia pani Edyty - jak się domyślacie - jest historią o wampirze typu "paranormalnego", a ściślej mówiąc jest spisem dziwnych zbiegów okoliczności które łączy postać jej babci. Zapraszam do lektury:
Odkąd pamiętam moja (obecnie) 90-letnia babka była złym człowiekiem. Zniszczyła życie mojej matce, skłóciła rodzinę, doprowadziła mnie do nerwicy. Miała parę takich akcji, że myśleliśmy, że umiera. Zaczęło się od wylewu krwi do mózgu w latach 70-ych kiedy została cudem odratowana. Dwa razy lekarze otwierali jej czaszkę, a po drugim razie byle jak ją pozszywali, gdyż byli przekonani, że jej nie uratują i umrze. Przeżyła, choć miała sparaliżowaną prawą stronę ciała, a ponadto radziła sobie z tą niepełnosprawnością dobrze. potrafiła jedną ręką przesunąć wersalkę - miała więcej siły niż ja w wieku 20 lat. kiedyś pojawiły się na jej ciele plamy opadowe jak u trupa, więc trafiła półprzytomna do szpitala. Pojechałam ją tam odwiedzić, a wyszłam od niej całkowicie wyzuta z energii. Ona natomiast już następnego dnia była niemal całkowicie zdrowa. W 2021 roku doszło do sytuacji którą się naprawdę przeraziłam. Ta babcia zawsze była zazdrosna o babcię ze strony ojca, która była przekochaną osobą. Któregoś dnia ojciec kazał mi zadzwonić właśnie do swojej mamy, bo coś dziwnego się zaczęło z nią dziać - twierdził, że gada jak opętana, że traci kontakt z rzeczywistością. Zadzwoniłam zatem. Babcia twierdziła, że jest mną i właśnie znajduje się u babci Krysi (tej babci ze strony mamy). Niedługo potem babcia ze strony taty zmarła, a babcia ze strony mamy, choć miała w tym czasie podobne "objawy" wyzdrowiała. Odkąd jest w domu opieki w rodzinie zapanowała zgoda, ale kiedy zanim tam trafiła to podejrzewam, że wykończyła sporo osób - członków rodziny, sąsiadów, znajomych. Ja długo czułam jak "pożera" moją energię i nauczyłam się nad tym panować - za to mój ojciec po wizycie u niej jest tak wyczerpany, że musi odespać śpiąc do wieczora. Co do ludzi których wykończyła: wszystkie sąsiadki, które do niej przychodziły poumierały, ale można to zrzucić na wiek, choć każdej się przydarzała jakaś choroba. Moja mama mówi, że jak jeszcze u nich babcia mieszkała to chodziła po nocach w których była pełnia księżyca i obserwuje ludzi jak śpią stojąc przy łóżku. Mi też tak kiedyś zrobiła kiedy nocowałam u niej. W jej domu jest taka atmosfera, że jak raz na jej polecenie pojechałam do niej do domu podlać kwiatka doniczkowego to po zapadnięciu zmroku zaczęłam odczuwać paniczny lęk i uciekłam stamtąd. Ostatnio kiedy tam byłam z koleżanką słyszałyśmy pukanie, a koleżanka stwierdziła, że ma dziwne uczucie, iż ktoś z nami jest w mieszkaniu. Potem bałyśmy się iść do łazienki nawet, choć stare baby jesteśmy - taki lęk nas ogarnął. Ja podejrzewam, że przylgnął do mojej babki jakiś demon po tym wylewie. Jej własny syn powiedział o niej, że od tamtej pory to już nie jest jego matka, bo po wylewie zupełnie zmienił się jej charakter, wygląd, wielu rzeczy uczyła się na nowo (choć to ostatnie może być wina wylewu moim zdaniem, wbrew temu co twierdzi pani Edyta), bazuje na wpojonych wspomnieniach. Raz zwymiotowała żółcią na ścianę - od sufitu na podłogę. To niemożliwe, że ktoś może zwymiotować pod takim ciśnieniem w dodatku mając 150cm wzrostu - nie mogliśmy się nadziwić z moim ojcem (aż się przypomina scena z filmu "Egzorcysta" 😓). Zauważyłam, że mój 5-letni syn po wizycie u niej zawsze zachowuje się przez kilka dni bardzo niegrzecznie. Kiedyś dostałam krzyż Ankh i go nosiłam, a babcia zawsze kazała mi go zdjąć i gapiła się na niego jak zahipnotyzowana. Kiedyś podburzała mojego tatę przeciw nam to moja mama zrobiła krzyż z kości wieprzowych i podpuściła mnie żebym jej pod łóżko wrzuciła i pokropiła dom wodą święconą - wtedy się faktycznie odczepiła od mojej mamy. Raz dostając czerwone róże od ojca i wpadła w furię - nienawidziła takich ścinanych kwiatów. Kiedyś znowu musieliśmy jej opiekunkę znaleźć, ale każda wynajęta opiekunka szybko zrezygnowała, dwie wręcz uciekły bez słowa. Te dwie to były panie z Ukrainy - jedna ze stresu wypiła cały barek alkoholu. Miała razem 10 opiekunek - żadna nie wytrzymała. Najbardziej cierpliwą opiekunką była jej przyjaciółka z dawnych lat, która mieszkała u niej na zimy, ale zawsze po takim pobycie serce ją bolało, miewała problemy z ciśnieniem i musiała odchorować, więc już od lat nie przyjeżdża do niej. Teraz kiedy babcia jest w domu opieki to w półtora roku miała w dwu osobowym pokoju już 3 współlokatorki. każda zmarła, a ta która jest obecnie dostała ostrej demencji. Niby normalne w tym wiek, ale ja znam moją bakę i wiem, że to nie przypadek - inna kobieta z demencją stanęła kiedyś nad moją babką i zaczęła się kiwać powtarzając: "siedem, siedem, siedem...". Była epicentrum zła w mojej rodzinie - wszystko co złego się działo można z nią powiązać. Mój wujek (jej drugi syn) zerwał z nią kontakt i żyło się jego rodzinie bez takich ekscesów, ale gdy ponownie ich relacje odżyły to i choroby się pojawiły w jego rodzinie - sam wujek zmarł w 2021 roku na raka (mniej więcej w tym samym okresie co ta druga babcia), jego żona dostała serii mikroudarów, a ich córka zaczęła mieć problemy z sercem. I to wszystko po tym jak znowu nawiązali relację z nią. Jak miała w domu opieki załamania chorobowe to dziwnym zbiegiem okoliczności właśnie umierały jej współlokatorki, a ona nagle zdrowiała. Mam sposób jak sobie z nią "radzić" - kiedy jeździmy ją odwiedzić z ojcem to ja ją staram się jak najbardziej zagadać, nie dopuścić do słowa. Jest jeszcze coś - zauważyłam, że ona zawsze patrzy w lewe oko swojego rozmówcy. stąd ja rozmawiając z nią już podświadomie patrzę jej w prawe plotąc co tylko ślina na język przyniesie, by tylko nie dopuścić jej do słowa. Wtedy z ojcem wychodzimy od niej nie czując się tak źle, czując się wręcz normalnie. Myślę, że ta pewność siebie w głosie pozwala mi ją tak "pokonać" - moja mama współczuła, chciała jej pomagać i tak jej słuchała, wykonywała posłusznie polecenia i... przypłaciła to depresją.
Zasięgnęłam rady ekspertów w takich sprawach - jasnowidzów i tarocistów. Według ich odczytów zgodnie twierdzą, że została na mnie rzucona klątwa przez kobietę...